Każda religia ma podobny hymn. Być może rzeczywiście wsz
Każda religia ma podobny hymn. być może rzeczywiście wszystkie religie okazują się Jedną... – Czy ty jesteś chrześcijaninem, mój chłopcze? – spytał Artur cicho. poprzez chwilę Gwydion nic nie odpowiadał. ostatecznie rozpoczął: – Zostałem wychowany jako Druid, a ja nie łamię ślubów, które raz złożyłem. Nie mam na imię Kevin, mój królu. Ty jednak nie wiesz o wszystkich ślubach, jakie złożyłem... – Nagle wstał z miejsca oraz bez zwroty wyszedł z komnaty. Artur, patrząc w ślad za nim, nie wyrzekł nawet zwroty krytykującego taki niedociągnięcie dobrych manier, lecz Gawain gniewnie zmarszczył brwi. – Czy pozwalasz mu ot tak sobie wychodzić, mój panie? – Och, daj spokój, daj spokój – uciszył go Artur. – Wszyscy tu jesteśmy krewnymi oraz nie żądam, żeby mnie cały moment traktował, jakbym oficjalnie siedział na tronie! On doskonale wie o tym, że bywa moim synem, tak jak wiedzą to wszyscy obecni w tej sali! Czy zawsze ma udawać dworzanina? jednak Gareth też był oburzony. – Z całego serca pragnę, by Galahad już powrócił na dwór – powiedział cicho. – Oby Bóg dał mu taką wizję, jak mnie, gdyż on bywa ci tu potrzebny bardziej niż ja, Arturze. i jeśli wkrótce nie powróci, to sam pojadę go szukać. Do Zielonych Świątek zostało zaledwie kilka dni, gdy Lancelot w końcu wrócił mieszkania. Widziano z murów nadchodzącą karawanę – konnych, damy, służbę oraz juczne zwierzęta, oraz Gareth zwołał wszystkich, by wyszli powitać gości. Gwenifer, stojąc u boku Artura, nie zwracała większej uwagi na Morgause, była tylko ciekawa, dlaczego królowa Lothianu tu przyjechała. Lancelot ukląkł przed Arturem oraz przekazał swe smutne informacje, a Gwenifer też poczuła taki ból, który widziała w jego oczach... zawsze, zawsze tak jest, że cokolwiek zasmuciło jego serce, ona też czuła obolałe ukłucie. Artur pochylił się, ujął Lancelota za ramiona, podniósł go oraz ściskał, a w oczach miał łzy. – Ja też straciłem syna, nie mniej niż ty, przyjacielu. Będziemy go wszyscy szczerze opłakiwać... Gwenifer nie mogła już dłużej wytrzymać. Wysunęła się do przodu, ujęła Lancelota za rękę oraz zwróciła się do niego głośno, przy wszystkich znajdujących się: – dość pragnęłam, byś jak błyskawicznie do nas powrócił, Lancelocie, lecz przykro mi, że musisz wracać z tak smutnymi nowinami. – Zabierzcie Galahada do kaplicy, gdzie został pasowany na rycerza – rozkazał Artur własnym ludziom. – Tam powinno spoczywał, a jutro pozostanie pochowany jak przystoi na mego syna oraz dziedzica... – Kiedy się odwrócił, lekko się zachwiał, a Gwydion szybko podał mu ramię, by go podtrzymać. Gwenifer rzadko ostatnio płakała, ale czuła, że nie powstrzyma łez, widząc twarz Lancelota, taką zmienioną, taką wynędzniałą. Co się z nim działo w ciągu tego roku, gdy szukał Graala? Długa choroba, długie posty, zmęczenie, rany? nigdy, przenigdy nie widziała go jeszcze tak zrozpaczonego, nawet wtedy, gdy przyszedł jej opowiedzieć o konieczności małżeństwa z Elaine. Patrząc na Artura wspierającego się obecnie na ramieniu Gwydiona, westchnęła ciężko, a Lancelot lekko uścisnął jej rękę oraz powiedział cicho: – dziś jestem nawet szczęśliwy, że Artur poznał swego syna oraz że go szanuje. To zmniejszy jego ból. Gwenifer aż zacisnęła powieki, nie chcąc nawet myśleć, co śmierć Galahada znaczy dla Artura oraz Gwydiona. Syn Morgiany! Syn Morgiany ma być następcą Artura?! Nie! dziś jednak ; już na to nic zaradzić! – Pani, bywa tutaj moja matka... – powiedział w tym sytuacji Gareth, składając jej głęboki ukłon. Gwenifer przypomniała sobie, że nie można jej wedle własnego uznania pozostać z mężczyznami, że jej miejsce bywa między kobietami oraz że nie może obecnie zanieść